piątek, 8 marca 2013

Przereklamowani artyści: Adele

Mógłby mi ktoś wytłumaczyć o co chodzi z zachwytem nad tą piosenkarką? Co jest w niej takiego nieziemskiego, że większość ją uważa za genialną artystkę? Album 21 nie miał w sobie nic wielkiego. Był ok, ale na tym się kończy. Całość zawiera masę smutnych prostych kompozycji, na których Adele wyje, jak wilk. W 2011 roku PJ Harvey wydała album o kilka klas lepszy i oryginalniejszy od 21. "Let Englad shake" było klimatyczne, znacznie ciekawsze, a melancholia na albumie nie była tak ostentacyjna. Poza tym Adele próbuje być wielką artystką i to niestety słychać na albumie (słabo jej to wychodzi). Natomiast Harvey zna swoją wartość i po prostu wygląda na to, że tworzy muzykę, jaka w jej duszy gra, nie zważając na to, czy będzie się album podobać, czy też nie. I to jest wielkie.
Niemal wszystkie piosenki na 21 brzmią identycznie. Wyjątek stanowi "Rolling in the deep", który jednak ma w sobie większą siłę od reszty ostentacyjnie romantycznych utworów. Dlatego też nie kapuję 6 nagród Grammy (pomijając, że Grammy są raczej słabe to wciąż najbardziej prestiżowe nagrody świata). Założę się, że uhonorowali ją statuetkami za niezwykle dużą liczbę sprzedanych egzemplarzy albumu. Inaczej tego nie potrafię wytłumaczyć.
Tak więc Adele trafia na listę "Najbardziej przereklamowanych artystów wszech czasów".

Kolekcjoner (2009r. i 2012r.)

Melton- Hmmm, słuchaj Marcus, nakręciłeś ostatnio takie klasyki horroru, jak Piła IV, V, VI, może czas zrobić nową serię. Co o tym myślisz?
Dunstan- Brzmi interesująco, a o czym miałaby być?
M- O gościu, który robi pułapki.
D- Brzmi oryginalnie. A po co robiłby te pułapki?
M- Będzie oczywiście zabijał ludzi, a niektórych zostawiał przy życiu, brzmi zachwycająco?
D- Ciekawe, ciekawe, a po co ma zostawiać przy życiu niektórych?
M- Bo będzie kolekcjonował ludzi. Atakował ich w ich domach, więził, a potem zostawiał pułapki w ich domach. Na końcu zabije wszystkich, oprócz jednej osoby, którą zabierze ze sobą w wielkiej czerwonej walizce.
D- A po co będzie robił pułapki, po tym jak ich już złapie? I po co będzie ich więził? Nie lepiej, aby od razu zabił każdego za wyjątkiem jednej osoby? Będzie to szybsze i nie narazi go na niepowodzenie.
M- No, ale wtedy nie działoby się nic, nie byłoby pułapek, byłoby zbyt dużo sensu.
D- Racja, to kiedy piszemy scenariusz?
M- Wymyśli się coś podczas kręcenia.

Tak pewnie wyglądał dialog obu Panów podczas wymyślania filmu.
Pierwszy Kolekcjoner zaczyna się od jednej z najgorzej przedstawionych scen w historii. Małżeństwo napotyka w swoim domu wielką czerwoną walizkę. Walizka nagle się poruszyła. Mąż podchodzi, aby to otworzyć, a żona mówi, aby tego nie robił. On jednak dzielnie otwiera i nagle bumm, ktoś ich łapie od tyłu. Scena może wbić się do kanonu horroru, jako ideał kiczu.
Dalej mamy dziwaczne napisy początkowe, później natomiast kilka scen ludzi w zwolnionym tempie oraz zbliżenie na pająka. Nie wiem, o co chodzi z tym pająkiem, ale w filmie jest jeszcze jedno zbliżenie na pająka oraz na kilka much. No i te nieszczęsne zbliżenia twarzy bohaterów. Nie kapuję po co? Zwyczajna rozmowa dwóch osób, a reżyser funduje nam ujęcia rodem od Leone.
Dobra jedźmy dalej. Okazuje się, że żona (chyba żona, niezbyt dokładnie uważałem w tej części, bo dalej byłem pod wrażeniem niezwykłych ujęć) protagonisty zadłużyła się u jakiś złych ludzi i musi spłacić ich do północy inaczej będzie źle. Mąż postanawia przyspieszyć akcję z innymi złymi osobami, z którymi ma układ i obrobić pewien dom już dzisiaj, aby spłacić tych pierwszych złych ludzi. I tam właśnie okazuje się, że nasz antagonista napadł na rodzinę. Rozłożył mnóstwo niezwykłych pułapek, niemal po całym domu. Naprawdę nie wiem po co to rozkładał, skoro i tak wcześniej pewnie uwięził tą rodzinę. Nie wiem też, po co trzyma ich wszystkich przy życiu i naraża się na ucieczki domowników. I dalej jest juz tylko bzdurna akcja typu, ja uciekam, ty gonisz, ty łapiesz, ja uciekam.
Druga część filmu zaczyna się bzdurną sceną z przeszłości jednej z bohaterek, zupełnie zbędną sceną, ale jak zwykle są zbliżenia na twarz. Później jest impreza w jakimś klubie, gdzie nasz antagonista porobił również niezwykłe pułapki. Pytam się, co za debil wpuścił go do klubu i pozwolił zrobić te wszystkie pułapki, dzięki którym wymordował dziesiątki osób? To nie ma w ogóle sensu. Ok, mniejsza z tym. W dalszej części kilku najemników, wynajętych przez ojca dziewczyny z pierwszej sceny filmu (bowiem kolekcjoner ją złapał i uwięził) odwiedza kolekcjonera w jego "domu" i tam zaczyna się cała zabawa. Najemnicy nie posiadają zbyt wielkich umiejętności, więc giną jeden za drugim i tak przez resztę filmu, o którym nie chce mi się już więcej pisać.
Kolekcjoner jest bzdurny, głupi, pozbawiony emocji, ciekawych bohaterów, scenariusza, dobrej reżyserii... cofnij... jakiejkolwiek reżyserii.
Odradzam oglądania!

Oceny obu części 1/5