środa, 20 sierpnia 2014

Requiem For a Dream

Aronofsky’emu udała się rzecz wręcz niezwykła, bowiem jego „Requiem dla snu” to film, który naprawdę wstrząsa, a o takie coś w obecnych czasach niezwykle trudno. Twórca „Pi” przenosi nas do świata narkotykowego szaleństwa, gdzie marzenia szybko upadają, stając się koszmarem. To co widzimy na ekranie przez niespełna półtora godziny, to najzwyczajniej upadek człowieka na samo dno, a wszystko przez uzależnienie.

Harry, ze swoją dziewczyną Mirion i kumplem Tyronem prowadzą luzackie życie, paląc, sniffując i dając sobie w żyłę przeróżne narkotyki. Bycie naćpanym to dla nich chleb powszedni, a jedyne o co się martwią to, pieniądze na swój ulubiony „posiłek”. W końcu zdają sobie sprawę, że dzięki temu mogą również sporo zarobić, a przy tym dalej świetnie się bawić. Mając więcej hajsu nie musieliby się martwić o dostatek towaru, a i spełnili by niektóre ze swoich marzeń. W końcu kto ich nie ma? Marion lubi projektować ubrania i chciałaby mieć swój własny sklep. Dzięki pomysłowi chłopaka nic nie stoi na przeszkodzie aby to spełnić.
Na początku wszystko idzie zgodnie z planem. Biznes się kręci, używek im nie brakuje, a pieniędzy przybywa. Wszystko diametralnie się zmienia, gdy w mieście wybucha wojna gangów. Podczas jednego spotkania z kumplami z narkotykowej grupy, Tyrone zostaje złapany przez policję, a na jego kaucję Harry wydał większą część zgromadzonej kasy. W mieście zaczyna brakować także samego towaru. Wtedy zaczyna się powolny, lecz drastyczny upadek bohaterów na dno.

Sara Goldfarb, matka Harrego, jest telewizyjną maniaczką. Pewnego dnia dostaje zaproszenie do jednego ze swoich ulubionych programów. Przychodzi do niej formularz zgłoszeniowy, który wypełnia, odsyła a następnie czeka na przysłanie informacji o dacie wizyty. Do programu chce założył swoją piękną czerwoną suknię, niestety ta jest na nią już za mała, bowiem Sara lubi sobie też dobrze pojeść, co nie jest dobre dla sylwetki. Dieta ograniczająca jedzenie jej nie odpowiada, dlatego postanawia pójść do lekarza, od którego dostaje tabletki powodujące zmniejszenie apetytu. Owe tabletki to nic innego jak zwykły speed. Sara szybko się od nich uzależnia, tracąc przy tym nie tylko wagę.


 Aronofsky nie daje w swoim obrazie ani trochę nadziei, że narkotyki mogą przynieść coś dobrego. Wręcz przeciwnie, pokazuje do czego zdolny jest człowiek z uzależnieniem oraz co traci przez taki stan. Bohaterowie upadają na samo dno, tracąc przy tym godność, zdrowie fizyczne i psychiczne a nawet wolność. Reżyser spokojnie, lecz precyzyjnie ukazuje kolejne etapy upadku, a przy tym po prostu wstrząsa. Wprowadza nas w stan uzależnionej osoby, poprzez przyspieszenie czasu, totalny chaos i szybki montaż. Dodatkową siłę temu wszystkiemu dodaje znakomita muzyka Clinta Mansela, co jeszcze bardziej wpływa na odbiór produkcji. Bez wątpienia jest to jedna z najciekawszych ścieżek dźwiękowych nowego tysiąclecia. Nie sposób też zapomnieć o świetnych zdjęciach, nadających surowego klimatu obrazowi. Wszystko razem doskonale się uzupełnia, znakomicie oddziałując na stan emocjonalny widza.


„Requiem dla snu” to zdecydowanie jeden z najlepszych „ćpuńskich” filmów, jakie widziałem i jeden z najbardziej wstrząsających obrazów w historii. Aronofsky wstrząsnął mną, jak mało który twórca dotychczas. Bez wątpienia jest to jego zdecydowanie najlepszy film, a aby się przekonać o jego sile, trzeba go po prostu zobaczyć. Mogę go jedynie polecić. Zostaje w pamięci na długo.

Obejrzany kilka razy
Moja ocena 9/10