W Polsce „A Haunted House”
przeszedł bez echa. Dystrybutorzy nie zdecydowali się wypuszczać
filmu w kinie. A szkoda. W porównaniu z parodiami, jakie wyszły w
ostatnich latach („Wampiry i świry”, „Totalny kataklizm”,
„Poznaj moich spartan”) najnowszy film Marlona Wayansa wypada
naprawdę dobrze.
Jedną z najlepszych rzeczy, jaką
zrobił twórca „Strasznego filmu”, to skupił się na
parodiowaniu jednego, a nie kilku filmów. Dzięki temu zamiast
zlepek kilkunastu scen, na siłę próbujących parodiować, jakąś
produkcje, mamy jeden wątek, z „Paranormal Activity”,
posiadający ręce i nogi.
Ponadto „A Haunted House” parodiuje
słynny horror dosyć udanie. Sceny zaprezentowane przez Wayansa są
całkiem zabawne. Nie wkleja on do swojego obrazu samych obytych i
żałosnych motywów. Wyśmiewa on film z należytym stopniem
absurdu. Nigdzie wcześniej nie widziałem, aby chłopak był
zazdrosny o ducha i oto kłócił się z dziewczyną.
Na dodatek Wayans nie spoczywa jedynie
na robieniu zabawnych scen. W niektórych sytuacjach stara się
również wytknąć absurdy samych horrorów. Może wychodzi mu to
nieco gorzej niż twórcą „Domu głębi lasu”, ale przynajmniej
próbuje.
Niestety zdarzają mu się przesadne
sytuacje, które najchętniej bym wyrzucił z obrazu, jednak w
porównaniu z innymi parodiami powstałymi na przełomie ostatnich
kilku lat (z tych wyrzuciłbym wszystkie sceny), jest tego niewiele.
Filmie jest również jeden nielogiczny
(o ile można przy takim filmie pisać o logice) moment w fabule. W
jednej chwili najpierw bohaterowie rozmawiają o pakcie z szatanem,
aby w niemal w tej samej scenie pokazywać nagrania video z
dzieciństwa głównej bohaterki, gdzie ma swojego niewidzialnego
przyjaciela. Nie chcę zdradzać o co dokładnie chodzi. Ci którzy
widzieli film, będą rozumieć, a pozostali po prostu to zauważą
podczas seansu.
Sam Waynas całkiem sprawnie wypada,
jako główny bohater obrazu. Krzyczy niczym dziewczynka, biega,
płacze, a przy tym ma niezła mimikę twarzy. Jednym zdaniem, dobrze
się bawił na planie. Do pozostałych aktorów również nie można
mieć zastrzeżeń.
W gruncie rzeczy „A Haunted House”
może nie jest niczym odkrywczym. Daleko mu do absurdów Monty
Pythona, czy starych obrazów Zuckera. Mimo to, jest to najlepsza
parodia od czasów pierwszego „Strasznego filmu”. Także fanom
tej serii obraz powinien przypaść do gustu.
Ocena 4/10