I stało się! Saga wszech czasów zakończona. Bill Condon zakończył przygodę największego romansu w dziejach ludzkości. Wyszło mu to epicko. Stworzył melodramat, przy którym nawet "Casablanca" i "Przeminęło z wiatrem" wypadają blado.
W ostatniej części tej historycznej sagi Bella Swan żyje już jako wampir i wraz ze swoim ukochanym Edwardem wychowują swoją córeczkę. Niestety na horyzoncie czai się niebezpieczeństwo, gdyż najnudniejsi... to znaczy najpotężniejsi z czarnych charakterów, jakich kiedykolwiek stworzono chcą z anihilować córkę pary kochanków. Po ponad godzinie rozmów dochodzi do najbardziej okrutnego pojedynku, jakie dane nam było widzieć. Co więcej reżyser funduje nam najbardziej zaskakujące zakończenie ze wszystkich zaskakujących zakończeń (o ile nie zorientujemy się wcześniej). Zakończenia "Podejrzanych" i "Podziemnego kręgu" to przy tym pikuś.
W tej części mamy chyba więcej ujęć romantycznych spojrzeń dwójki głównych bohaterów na siebie niż w każdej innej odsłonie sagi. Aktorstwo wybija się na wyżyny, te roboty grały tam niemal, jak ludzie!!! Aż trudno uwierzyć, że to maszyny pokryte ludzką tkanką.
Reżyser funduje nam masę problematyki, jak np. czy człowiek może zakochać się w innym człowieku zanim ten się urodzi??? Lub lepiej, czy może się zakochać w innym człowieku, zanim będzie wiedział, że kiedyś zostanie poczęty? Okazuje się bowiem, że ten ziomek, który często lata z gołą klatą, tak naprawdę nigdy nie kochał Belli. Przez cały czas uczuciem darzył córkę Belli, o której nie miał pojęcia, że się narodzi!!! A gdy już się narodziła zaklepał ją sobie. To daje nam nowe spojrzenie na pedofilię!!! Może pedofile nie są tacy źli, może też potrafią kochać? Ten film po prostu wyprzedza swoje czasy. A córka Edwarda i Belli musiała być szczęśliwa, nie posiadając wolnego wyboru. Chłop ją zaklepał i już, po sprawie. Romantyczne!!!
Mamy tutaj sporo nawiązań do twórczości Tarkowskiego- długie ujęcia, w tym przypadku na spojrzenia bohaterów. Co więcej nawiązania są również do twórczości Bergmana. Reżyser pokazuje nam to wręcz niezauważalnie, lecz przychodzi nam myśl, czy istnieje Bóg wampirów? Bergman nie dawał nam odpowiedzi (w jego wypadku na istnienie Boga, bowiem nigdy nie osiągnął takiego poziomu twórczego, aby pytać o Boga wampirów), ale tutaj możemy strzelać, że chyba tak.
Po seansie jedyne co nam przychodzi do głowy to jedno podstawowe pytanie... co by się stało, gdyby w pierwszej części przygód kochanków pojawił się Blade?
Arcydzieło wszech czasów!
Ocena: 1/5