poniedziałek, 19 sierpnia 2013

"The Call"

Obraz rozpoczyna się od ujęć miasta z lotu ptaka i dźwięków rozmów pracowników linii alarmowej 911 z dzwoniącymi do nich ludźmi. Tak aby widz wiedział o czym będzie film.
Następnie poznajemy główną bohaterkę, Jordan Turner, do której dzwoni przerażona nastolatka, gdyż do jej domu włamuje się jakiś, nie do końca ogarnięty facet. Jordan pomogła ukryć się dziewczynie, jednak w pewnej chwili połączenie zostało urwane i w tym momencie główna bohaterka popełnia idiotyczny błąd. A mianowicie, dzwoni do nastolatki, w ten sposób dzięki dźwiękowi telefonu, psychopata dopadł dziewczynę i ją zabił. Jak na doświadczonego pracownika linii alarmowej, dosyć poważny błąd, wręcz dziwny.
Jordan niestety nie potrafi przestać się obwiniać (w sumie słusznie) i rezygnuje ze swojej pracy.
I w tym momencie już możemy się domyśleć, co będzie się działo przez resztę produkcji. Tak, tak, Jordan jednak jeszcze raz powróci na swoje stanowisku, gdy inna nastolatka zostanie porwana z parkingu i zamknięta w bagażniku samochodu jadącego w nieznanym kierunku. Turner za wszelką cenę będzie chciała uratować dziewczynę, aby odkupić swoją winę. Brzmi nieco podobnie do problemów Clarice Starling z płaczącymi owieczkami, no ale cóż.
Czyż nie idealnie byłoby jeszcze, gdyby porywacz okazał się tym samym, co zabił dziewczynę z początku filmu?

Fabuła jest banalna i dosyć oklepana, z drugiej strony czego można było się spodziewać? Początek jednak jest całkiem sympatyczny. Podczas pierwszego połączenia można poczuć dreszcz emocji i lekkie napięcie. Wszystko dzieje się szybko i całkiem sprawnie. Później mamy lekki przestój na dramat Jordan i znowu wracamy do emocji towarzyszących nam na początku, czyli połączenia drugiej dziewczyny. I też przez pierwsze minuty jest całkiem nieźle, lecz szybko zaczyna się to przedłużać i po prostu usypiać. Wydaje się, iż akcja ciągnie się w nieskończoność. Chyba jedynie przy początkowych momentach połączenia można odczuć jakieś emocje.
Niestety również zachowanie antagonisty nie wpływa pozytywnie na film. Porwał dziewczynę, włożył do bagażnika, lecz nie związał jej, nie przeszukał czy może nie ma komórki, lub czegoś w tym stylu, a w samym bagażniku zostawił kilka narzędzi. Twórcy naprawdę kładą słaby fundament na którym budują scenariusz.
Główni bohaterowie mają prawdziwe przebłyski mądrości, które szybko zmieniają się w przebłyski głupoty. W jednej scenie dzięki pomocy Turner, dziewczyna wypchnęła jedno tylne światło samochodu i zaczęła machać ręką, w ten sposób zwróciła uwagę przejeżdżających samochodów. Ktoś zadzwonił na 911 i zgłosił to. Jednak gdy psychopata zauważył, że przejeżdżający obok kierowca gapi się na niego, zjechał z autostrady, wybierając inna drogę swojego celu. Nie rozumiem, dlaczego nagle dziewczyna schowała rękę i zaczęła wylewać białą farbę na ulice? To głupie. Przecież wiadomo, że wystająca ręka prędzej spowoduje niepokój wśród ludzi, dzięki czemu policja dostałaby więcej telefonów pozwalających namierzyć sprawcę, niż wyciekająca z auta farba. Nie rozumiem, nie dość, że morderca tak bardzo ułatwił im sprawę, to oni sobie ją utrudniają.

Końcówka również pozostawia wiele do życzenia. Po pierwsze przypomina nieco gorszą wersję zakończenia „Milczenia owiec”, po drugie ukazuje nieudolność policji. Pracownik linii alarmowej przewyższa ich umiejętnościami.
Natomiast już ostatnią scenę powinni sobie darować. Nie przychodzi mi nic innego do głowy, jak napisać, że była po prostu głupia. Najwyraźniej niedługo światło dzienne ujrzy sequel.

„Połączenia” raczej nie zaliczyłbym do udanych produkcji. Ma kilka swoich atutów na początku, lecz szybko zaczyna nudzić, a twórcy niezwykle uproszczają przedstawione wydarzenia. Zabrakło im pomysłów, przez co otrzymaliśmy thriller bez bez żądnego błysku.

Ocena 3/10