Hadouken z każdą nową płytą spada z formy. Niewątpliwie ich debiutancki krążek, był najlepszy w ich dorobku. Nie było to wykwintne dzieło, lecz mieli swój młodzieńczy elektryczny styl. Polubiłem ich za to. Drugi krążek był już mniej Hadoukenowy, jednak piosenki były chwytliwe, co sprawiło, że był całkiem niezły. Na najnowszym krążku, nie ma już praktycznie nic z ich stylu z debiutu. Zespół przerzucił się na bardziej typowe dla współczesnej muzyki rozrywkowej znanej z radia bądź z klubów, proste elektroniczno- haousowe brzmienie, z dodatkiem dubstepu (lecz nie tego w stylu Buriala, a bardziej pospolitego). Wyszedł w sumie krążek jednokrotnego użytku, może z dwoma bądź trzema utworami, które mogę przesłuchać więcej niż raz.
Every weekend nie jest albumem beznadziejnym, ale niestety nie wniósł nic świeżego do muzyki klubowej. Nie miałem wielkich wymagań co do krążka, mimo to nieco się rozczarowałem. Spodziewałem się czegoś ciekawszego.
Ocena 2/5