„Kac Vegas 3”
to podobno ostatnia część serii o niezwykłych imprezach czwórki przyjaciół. W
porównaniu z poprzednimi odsłonami łączy ją tytuł oraz bohaterowie, bowiem
twórcy odeszli od znanej tam konstrukcji obrazów (impreza- kac i zaniki
pamięci- przypominanie co się wydarzyło). Tutaj dostajemy film bardziej
przypominający gangsterską komedię niż serię „Kac Vegas”. Żadnej imprezy,
żadnego kaca zupełnie nic z tych rzeczy.
Film
rozpoczyna się, jak znany z poprzedniej odsłony Chow, niczym bohater „Skazanych
na Shawshank” ucieka z więzienia… jak widać niezwykle solidnego (sarkazm).
Następnie przeskakujemy do Alana, który właśnie zakupił sobie żyrafę. Od razu,
gdy to zobaczyłem skojarzyło mi się z Peterem Griffinem z ”Family Guy”. Ten też
kiedyś przyprowadził długo szyjne zwierzę do domu. W ogóle Alan to postać nieco
wzorowana na postaci słynnego ojca. Z tym, że jednak wygląda na taką
niedorobioną wersję, lecz to i tak wystarcza, aby rozweselić widza.
Ok. chodźmy
dalej. Niefortunnie się stało, że żyrafie odpadła głowa, po uderzeniu w most.
Co więcej chwilę później umiera ojciec Alana, a przyjaciele postanawiają odesłać
go do specjalnego ośrodka, gdzie leczy się uzależnienia. Podczas podróży
zostają porwani przez pewnego gangstera, któremu Chow ukradł sztabki złota
warte ponad 20 mln$. Chłopaki mają za zadanie odzyskać złoto inaczej Doug
(którego sobie zatrzymują) zginie.
Tym razem
tak wygląda scenariusz. Nie ma syndromu dnia poprzedniego, za to mamy kino
akcji z humorem. Humorem, który niestety bazuje w większości na obytych w
niejednym filmie gagach. Owszem są i takie, które śmieszą i mają więcej
inwencji twórczej, jednak są to nieliczne momenty. Ja największy (bez przesad)
ubaw miałem z kawałem o Żydach, z samej końcówki filmu oraz ze sceny na
pogrzebie.
Jako kino
akcji, Kac Vegas 3 jest równie średnie (bardzo średnie), co humor w filmie.
Mamy tu masę uproszczeń, począwszy od ucieczki Chowa z więzienia, poprzez
(uwaga spojler) kradzież złota- skąd Chow niby wiedział, że tam było
ukryte?(koniec spojlera) kończąc na samej końcówce. I może produkcja byłaby
nieco lepsza, gdyby nie wrzucanie do niej końcowych scen starających się
wymusić na widzu, jakieś uczucia. Nie, nie, nie, to tutaj kompletnie nie
pasowało. Jeśli chcieli zrobić z tego coś poważnego, o jakieś przemianie
bohatera, to mogli zacząć od początku, a nie traktować to po macoszemu i
wrzucać na kilka błahych minut.
Po seansie
mogę stwierdzić, że twórcy popełnili wielki błąd przy obsadzeniu reżysera.
Skoro zmienili koncepcje na taką, jaką dostaliśmy, powinni zamiast Todda Phillipsa
wybrać Guya Ritchiego. Ten wie, jak się kręcić komedie z dodatkiem gangsterski.
A tak utwierdziłem się tylko, iż „Kac Vegas” to film na jedną część. Druga była
jedynie odgrzewanym kotletem, na dodatek niestrawnym. Trójka może nieco lepsza,
lecz kompletnie niesatysfakcjonująca.
Ocena 3/10
Ranking części
1. Kac Vegas
6/10
2. Kac Vegas
3 3/10
3. Kac Vegas
2 2/10