„The Wicked” to opowieść o
miasteczku, w którym krąży legenda o czarownicy pożerającej
mięso z dzieci, aby odmłodnieć. Do przywołania jej wystarczy
wybić szybę w oknie jej domu. Wtedy możemy być pewni, że nas
skonsumuje. Oczywiście legenda okazuje się prawdziwa, a reżyser
Peter Winther, pokazuje nam wiedźmę już na samym początku.
Horror ten mógłby być doskonałym
przykładem, jak nie należy kręcić kina grozy. Pominę już fakt,
że wygląda on, jakby kręcili go licealiści starający się zabić
nudę. Sprawia to niestety, iż film pozbawiony jest napięcia,
grozy, klimatu itd.
Pierwszym błędem jest zbyt szybkie
ukazanie wiedźmy. Często jest tak, że to czego nie widzimy
najbardziej nas przeraża. Poza tym, jeśli już pokazujemy kreaturę,
wypadałoby się postarać o jej wygląd. Powinien przerażać. Tutaj
czarownica została ubrana w strój Jawów (takie ludziki ze „Star
Wars”), a jej zachowanie i wygląd jest bardziej komiczny niż
straszny. Z jednej strony potrafi się teleportować i zamykać drzwi
swoją mocą. Z drugiej jednak, nie trudno ją zmylić, pobić, czy
dźgnąć nożem.
Drugim błędem są wątki poboczne.
Twórcy powinni się skupić na meritum sprawy, a nie wpychać na
siłę romans nastolatków- outsiderów wyglądający, jak tanie kino
familijne. W pewnym momencie zastanawiałem się, czy oglądam
horror, czy niedorobioną wersję „Mostu do Terabithii”.Pseudo
intelektualne rozmowy na temat życia po śmierci, też odpadają.
Jak wiadomo, biali uwielbiają się
rozdzielać. Występuje to praktycznie w każdym horrorze. Jest to
schematyczne i głupie. Tutaj również owy schemat występuję i
jest podany w tak głupi sposób, że aż się chce wyskoczyć przez
okno. Jakim cudem czwórce bohaterów będących w jednym miejscu, po
ukazaniu się wiedźmy udało się pobiec w różne strony, tak
daleko, że nie mogli się znaleźć? Ciężko jest wytrzymać na
takich scenach nie bijąc się po głowie.
Kolejny minus, „The Wicked” jest
tak zrealizowany, by śmierć mogli ponieść tylko ci, którzy
zasłużyli. Robi się przez to z tego, taki familijny horror.
Chcąc przestraszyć widza, nie powinno
się również pokazywać wiedźmy, robiącej wywar na młodość, bo
to pasuje bardziej do Latryny z „Robin Hooda facetów w rajtuzach”.
A już na pewno nie powinno się pokazywać, jak czarownica ten wywar
spożywa w misce przy użyciu łyżki.
Sama końcówka pasuje bardziej do
jakiegoś marnego fantasy niż do horroru, no ale w tym obrazie
całość przypomina bardziej marne familijne fantasy niż kino
grozy.
W „The Wicked” ani jedna rzecz nie
była dobra, nawet najmniejsza. Nie było nawet pół momentu
mogącego sprawić, że obraz nas przerazi, wciągnie, da nadzieję
na coś solidnego. Wszystko, począwszy od scenariusza, przez
reżyserię, muzykę, aż do aktorów jest tutaj na najniższym
poziomie. Chociaż aktorzy przy reszcie elementów wypadają dosyć
poprawnie, jednak to nie ich zasługa, tylko wina reszty ekipy.
Ocena: 1/10