piątek, 19 lipca 2013

"The Wicked"

„The Wicked” to opowieść o miasteczku, w którym krąży legenda o czarownicy pożerającej mięso z dzieci, aby odmłodnieć. Do przywołania jej wystarczy wybić szybę w oknie jej domu. Wtedy możemy być pewni, że nas skonsumuje. Oczywiście legenda okazuje się prawdziwa, a reżyser Peter Winther, pokazuje nam wiedźmę już na samym początku.

Horror ten mógłby być doskonałym przykładem, jak nie należy kręcić kina grozy. Pominę już fakt, że wygląda on, jakby kręcili go licealiści starający się zabić nudę. Sprawia to niestety, iż film pozbawiony jest napięcia, grozy, klimatu itd.
Pierwszym błędem jest zbyt szybkie ukazanie wiedźmy. Często jest tak, że to czego nie widzimy najbardziej nas przeraża. Poza tym, jeśli już pokazujemy kreaturę, wypadałoby się postarać o jej wygląd. Powinien przerażać. Tutaj czarownica została ubrana w strój Jawów (takie ludziki ze „Star Wars”), a jej zachowanie i wygląd jest bardziej komiczny niż straszny. Z jednej strony potrafi się teleportować i zamykać drzwi swoją mocą. Z drugiej jednak, nie trudno ją zmylić, pobić, czy dźgnąć nożem.
Drugim błędem są wątki poboczne. Twórcy powinni się skupić na meritum sprawy, a nie wpychać na siłę romans nastolatków- outsiderów wyglądający, jak tanie kino familijne. W pewnym momencie zastanawiałem się, czy oglądam horror, czy niedorobioną wersję „Mostu do Terabithii”.Pseudo intelektualne rozmowy na temat życia po śmierci, też odpadają.
Jak wiadomo, biali uwielbiają się rozdzielać. Występuje to praktycznie w każdym horrorze. Jest to schematyczne i głupie. Tutaj również owy schemat występuję i jest podany w tak głupi sposób, że aż się chce wyskoczyć przez okno. Jakim cudem czwórce bohaterów będących w jednym miejscu, po ukazaniu się wiedźmy udało się pobiec w różne strony, tak daleko, że nie mogli się znaleźć? Ciężko jest wytrzymać na takich scenach nie bijąc się po głowie.
Kolejny minus, „The Wicked” jest tak zrealizowany, by śmierć mogli ponieść tylko ci, którzy zasłużyli. Robi się przez to z tego, taki familijny horror.
Chcąc przestraszyć widza, nie powinno się również pokazywać wiedźmy, robiącej wywar na młodość, bo to pasuje bardziej do Latryny z „Robin Hooda facetów w rajtuzach”. A już na pewno nie powinno się pokazywać, jak czarownica ten wywar spożywa w misce przy użyciu łyżki.
Sama końcówka pasuje bardziej do jakiegoś marnego fantasy niż do horroru, no ale w tym obrazie całość przypomina bardziej marne familijne fantasy niż kino grozy.

W „The Wicked” ani jedna rzecz nie była dobra, nawet najmniejsza. Nie było nawet pół momentu mogącego sprawić, że obraz nas przerazi, wciągnie, da nadzieję na coś solidnego. Wszystko, począwszy od scenariusza, przez reżyserię, muzykę, aż do aktorów jest tutaj na najniższym poziomie. Chociaż aktorzy przy reszcie elementów wypadają dosyć poprawnie, jednak to nie ich zasługa, tylko wina reszty ekipy. 

Ocena: 1/10