Przyznam się, że nie jestem wielkim fanem pierwszej części „Avengers”.
Owszem obraz mi się podobał, lecz nie uważam go za jeden z najlepszych filmów o
super bohaterach. Reżyser Joss Whedon niestety nie wiedział, kiedy jest czas na
humor, a kiedy na napięcie i trochę powagi, wplątując to pierwsze gdzie
popadnie i w ten sposób zabijając nieco swoją produkcję. Po obejrzeniu
zwiastunów drugiej części miałem nadzieję, że tym razem będzie nieco mroczniej,
a grupa bohaterów spotka przeciwnika, którego trudno pokonać. I muszę
powiedzieć, że przez długi czas trwania „Czasu Ultrona” byłem zadowolony z
seansu. Niestety pod koniec zrobiło się nieco gorzej.
Tym razem
czarny charakter nie jest marionetką, głównego przeciwnika całego uniwersum
Marvela- Thanosa- a nieudaną próbą niesienia pomocy przez Tonego Starka.
Tytułowy Ultron jest bowiem programem mającym pomóc i wyręczyć Avengersów w
utrzymywaniu pokoju na świecie i obronie naszej planety przed najeźdźcami z
kosmosu. Na nieszczęście dla bohaterów, inteligentny program wymyka się spod
kontroli i za główne zadanie bierze sobie zniszczenie Kapitana Ameryki i
spółki, a potem całej planety.
Sam wygląd
Ultrona, po zbudowaniu dla siebie ciała jest dosyć fajny. Wygląda całkiem
demonicznie, przez co wzbudza nieco grozy. Szkoda tylko, że w pewnym momencie
zaczyna dowcipkować, w podobnym stylu, jak jego stwórca, przez co zaczyna
irytować. Na szczęście wydaje się być potężny i dzięki temu przez ponad połowę
czasu trwania filmu, obraz jest naprawdę ciekawy. Co więcej bohaterowie muszą zmierzyć
się nie tylko z samym Ultronem, ale też z dwójka x-menów. Niby x- menów, bowiem
Marvel nie posiada praw do tej serii komiksów, wiec zastępują ich nazwami
„ulepszeni” „bliźniacy”. Twórcy podrabiają postacie Quicksilvera i Scarlet Witch.
Pierwsza z nich, grana przez Aarona Johnsona nie jest zbyt interesująca.
Johnson jest raczej drewniany w swojej grze i przy swoim konkurencie z „X-men:
Przyszłość która nadejdzie” wypada słabo. Scarlet Witch jest znacznie lepsza.
Nie tylko dzięki całkiem zgrabnie zagranej roli przez Elisabeth Olsen, ale
przez jej umiejętności telekinezy i „majsterkowania” w ludzkich umysłach. Tak
wiec czasem wchodzi do głów głównych bohaterów, ukazując im ich koszmary.
Wielki plus za nią.
„Czas
Ultrona” nieco rozczarowuje, głównie przez finałową batalie. Obraz popełnia te
same błędy, co poprzednia część, chociaż oczywiście ma też sporo fajnych
momentów. Niestety miałem nadzieje na coś znacznie lepszego, na coś co dorówna
„Zimowemu żołnierzowi”, który jest zdecydowanie najlepszym obrazem ze stajni
Marvel-Disney. Niestety nie udało się.
Moja ocena
5/10
Jeszcze nie oglądałam.
OdpowiedzUsuń