O zombie powstało już sporo filmów.
Jednak żaden chyba nie opowiadał historii z punktu widzenia
truposza. Twórcy „ Wiecznie żywy” fundują nam historię
właśnie oczami zombiaka.
R- tak się nazywa główny bohater-
nie pamięta praktycznie nic ze swojego życia, zanim stał się
żywym trupem. Prowadzi nudny żywot wraz z innymi zombiakami.
Porusza się powoli, potrafi wymówić zaledwie kilka słów, a gdy
jest głodny, poluje na ludzi. Z tego ostatniego punktu nie jest
dumny. Ma on swoje uczucia, lecz jakoś przeżyć trzeba. Wszystko
się zmienia, gdy na jednym polowaniu napotyka na Julie, żywą
dziewczynę, w której się zakochuje. Postanawia ją uratować przed
znajomymi i umieścić w bezpiecznym dla niej miejscu. Aha, przed
tym, zjadł mózg jej chłopaka.
Historia miłości zombie do człowieka,
opowiedziana w filmie jest dosyć smutna. R raczej nie ma specjalnych
szans u swojej ukochanej, w końcu jest martwy i zjada ludzi. Mimo
to, uczucie którym ją darzy zaczyna powodować pewne zmiany w jego
organizmie. Chłopak zaczyna się uczłowieczać. Co raz lepiej mu
się rozmawia, w końcu zaczyna nawet śnić. Wszystko dzięki
miłości. To uczucie miłości jest eliksirem tak potężnym, że
nawet trupa może przywrócić do życia. Nic dziwnego, że twórcy
czerpią co nieco z jednej z najsłynniejszych love story wszech
czasów, „Romeo i Julii”.
Jeśli chodzi o wątek romantyczny to
jest naprawdę uroczy, nieco gorzej obraz wypada pod względem
humoru. Owszem jest całkiem zabawny, lecz nie nie wykorzystano
tkwiącego w nim potencjału. Przecież to jest film o zombie! One
same w sobie są zabawne. Czasem odpadnie takiemu truposzowi ręka,
czasami noga, może oko. Tutaj niestety nic takiego nie mamy. Tak
jakby twórcy bali się nieco bardziej drastycznych scen. Nie
potrafią się bawić, tym czym mogliby. Jest tutaj scena, gdzie R
prowadzi samochód, kończy na zderzeniu się z zaparkowanym autem.
Czy nie lepiej byłoby, gdyby wjechał w jakiegoś idącego trupa?
Przecież po to one tam chyba są. Nie kapuję, czemu tak bardzo
ograniczono humor w tym filmie.
Mógłbym przyczepić się także do
zbyt Disnejowskiego zakończenia, ale nie chcę zbyt dużo
spojlerować. „Wiecznie żywy” ma w sobie ciut oryginalności, za
co muszę pogratulować pomysłodawcą. Wątek miłosny jest
poprowadzony całkiem sprawnie, dzięki czemu obraz ogląda się
przyjemnie. Zabrakło niestety wyobraźni przy tworzeniu humoru, a
szkoda, ponieważ mogło być znacznie zabawniej.
Ocena 5/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz