poniedziałek, 26 sierpnia 2013

"Warm Bodies"


O zombie powstało już sporo filmów. Jednak żaden chyba nie opowiadał historii z punktu widzenia truposza. Twórcy „ Wiecznie żywy” fundują nam historię właśnie oczami zombiaka.

R- tak się nazywa główny bohater- nie pamięta praktycznie nic ze swojego życia, zanim stał się żywym trupem. Prowadzi nudny żywot wraz z innymi zombiakami. Porusza się powoli, potrafi wymówić zaledwie kilka słów, a gdy jest głodny, poluje na ludzi. Z tego ostatniego punktu nie jest dumny. Ma on swoje uczucia, lecz jakoś przeżyć trzeba. Wszystko się zmienia, gdy na jednym polowaniu napotyka na Julie, żywą dziewczynę, w której się zakochuje. Postanawia ją uratować przed znajomymi i umieścić w bezpiecznym dla niej miejscu. Aha, przed tym, zjadł mózg jej chłopaka.

Historia miłości zombie do człowieka, opowiedziana w filmie jest dosyć smutna. R raczej nie ma specjalnych szans u swojej ukochanej, w końcu jest martwy i zjada ludzi. Mimo to, uczucie którym ją darzy zaczyna powodować pewne zmiany w jego organizmie. Chłopak zaczyna się uczłowieczać. Co raz lepiej mu się rozmawia, w końcu zaczyna nawet śnić. Wszystko dzięki miłości. To uczucie miłości jest eliksirem tak potężnym, że nawet trupa może przywrócić do życia. Nic dziwnego, że twórcy czerpią co nieco z jednej z najsłynniejszych love story wszech czasów, „Romeo i Julii”.
Jeśli chodzi o wątek romantyczny to jest naprawdę uroczy, nieco gorzej obraz wypada pod względem humoru. Owszem jest całkiem zabawny, lecz nie nie wykorzystano tkwiącego w nim potencjału. Przecież to jest film o zombie! One same w sobie są zabawne. Czasem odpadnie takiemu truposzowi ręka, czasami noga, może oko. Tutaj niestety nic takiego nie mamy. Tak jakby twórcy bali się nieco bardziej drastycznych scen. Nie potrafią się bawić, tym czym mogliby. Jest tutaj scena, gdzie R prowadzi samochód, kończy na zderzeniu się z zaparkowanym autem. Czy nie lepiej byłoby, gdyby wjechał w jakiegoś idącego trupa? Przecież po to one tam chyba są. Nie kapuję, czemu tak bardzo ograniczono humor w tym filmie.

Mógłbym przyczepić się także do zbyt Disnejowskiego zakończenia, ale nie chcę zbyt dużo spojlerować. „Wiecznie żywy” ma w sobie ciut oryginalności, za co muszę pogratulować pomysłodawcą. Wątek miłosny jest poprowadzony całkiem sprawnie, dzięki czemu obraz ogląda się przyjemnie. Zabrakło niestety wyobraźni przy tworzeniu humoru, a szkoda, ponieważ mogło być znacznie zabawniej.

Ocena 5/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz