Eminem nazywa swoją płytę, Marshall Mathers LP 2, daje ludziom nadzieję, że będzie to hardcorowy rap, jak na pierwszej części, a na Rate Your music w gatunku pisze, że jest to pop rap. I to zniechęca. I niestety, jest to pop rap. Sporo sweetaśnych bitów, mizernych hooków, śpiewów tutaj, jak na płycie Bibera. Niestety, ale jest to największy zawód roku, tym bardziej, że nie oczekiwałem wielkiego krążka. Chciałem chociaż, aby przebił Recovery. Nie udało się i Eminem zrobił swój najgorszy studyjny album solo. Wielkim minusem Eminema jest na pewno teraźniejsze flow. Kiedyś wbijał się w bit idealnie, tworzył z bitem jedność. Jak bit był mocny, Em był mocny, jak był zabawny, Em był zabawny itd. Teraz niezależnie od bitu Eminem brzmi niemal identycznie na każdej piosence, (oprócz tych momentów gdzie stara się śpiewać) może są niewielkie wyjątki, jak stara się być zabawny, jednak dalej nie brzmi przekonywająco. Nie wbija się już w bit, tak jak kiedyś. Nie wiem też, co się stało z Eminemem, że jego gust poszedł tak w kierunku popu. W przeszłości to wyśmiewał, teraz sam to robi. Mizernie Panie Mathers, mizernie.
Krótko o każdej piosence z albumu
1. Bad Guy- Tak, jakby mój ulubiony track z płyty. Zaczyna się spokojnie, lecz klimatycznie jest nieźle, później niestety mamy nieco popowy refren, który średnio mi pasuje, jednak w porównaniu z innymi refrenami nie jest najgorszej. Utwór naprawdę spoko, lecz pod koniec (nie tak bardzo pod koniec) zaczyna się najlepszy moment płyty. Bit staje się mocniejszy, a Em bardziej agresywny i to wypada naprawdę fajnie. Moja ocena 6,5/10
2. Rhyme or Reason- Bit taki sobie, Em stara się być śmieszny, nie jest źle, ale refren psuje wszystko. Em zaczyna śpiewać, a w pewnym momencie utwór brzmi, jak jedna piosenka Beatlesów. Zdecydowanie nie takich piosenek tutaj oczekiwałem. Moja ocena 3/10
3. So much better- Podobnie jak utwór wyżej, Eminem zdecydowanie nie powinien śpiewać. Utwór nijaki, chociaż tekst z refrenu na plus. Moja ocena 2,5/10
4. Survival- Nie dla mnie takie piosenki, hałaśliwe, popowe, nie w moim stylu. Moja ocena 2/10
5. Legacy- Zwrotki mają niezły klimat, ale sweet popowy refren psuje nieco utwór. Moja ocena 4/10
6. Asshole- niezły bit, zwrotki okey, ale refren zdecydowanie do kosza. Moja ocena 2,5/10
7. Berzerk- nie jest to utwór dla mnie na dłuższą metę, średni, ale przynajmniej równy. Moja ocena 5/10
8. Rap God- Ta piosenka mi się całkiem podoba, jest energiczna, ma fajny bit, chociaż trochę zbyt często zmienia flow. Moja ocena 6/10
9. Brainless- Momentami całkiem klimatyczny utwór, ale znowu niepotrzebny refren, chociaż w niektórych utworach z płyty jest nieco gorzej. Moja ocena 5/10
10. Stronger than I was- Naprawdę nie wiem, co tutaj Eminem chciał zrobić. Zaczyna się żenująco i trwa to i trwa. Dlaczego Em próbuje śpiewać?? WTF, brzmi okropnie, tragicznie. Co się stało? Czy nagle stracił jaja i ktoś mu przylepił wadzajne? Ok, w pewnym momencie zaczyna nawet rapować, jakiś plus. Nie wiem, czy chciał tutaj kogoś wyśmiać? Dla jaj zrobił ten utwór? Nie wyszło mu raczej, wyśmiał jedynie siebie takim utworem. Moja ocena 1/10
11. The Monster- Najgorszy syf, jaki Eminem kiedykolwiek wydał. Po prostu żenujący kawałek. Nic go nie ratuje. Sweet popowy bicik plus ten okropny wokal Rihanny, która wyje, jak kojot po kastracji. Tego się zupełnie nie da słuchać. Tak by brzmiały utwory Justina Bibera, gdyby zaczął robić rap. Moja ocena 1/10
12. So Far- Nie kapuję tego utworu za bardzo. Brzmi to jak tandetny rockowy zespół, który nagrał sobie banalny riff i powtarza go przez całą piosenkę. Czasem przerywa jakimiś albo popowymi wstawkami, albo muzyczką z The Real Slim Shady. Moja ocena 2,5/10
13. Love Game- Miała być wielka kolaboracja, utwór, jak niegdyś Renegade Jay-Z i Ema, a wyszedł jakiś track, który Eminem równie dobrze mógł nagrać na 10 urodziny swojej córki, przebrać się za klauna i wykonać. I na takie coś poświęcił Kendricka. Szkoda Kendricka. Moja ocena 2/10
14. Headlights- Ciężko przez to przebrnąć, kolejny sweetaśny utworek z gej wokalem, który leci chyba przez pól tracku. Moja ocena 2/10
15. Evil Twin- Jeden z trzech najlepszych tracków, bo co najważniejsze słuchalny. Fajny bit, niezła atmosfera, dosyć równy. Tylko w jednym momencie Em znowu próbuje śpiewać, co niezbyt dobrze wpływa na utwór, ale i tak jest nieźle. Moja ocena 6,5/10
Moja ocena całościowa albumy: 1.5/5
ty gównie, każdy z tych tracków dostaje 10/10 EM to legenda nad legendami i ZAWSZE TAK BEDZIE, nie MASZ GUSTU MUZYCZNEGO IDZ SLUCHAC BIGGIEGO. rap sie zmienia i nie bedziemy w kolko sluchac oldschoolowego gowna jebany łaku.
OdpowiedzUsuńpopieram, każdy track zasluguje na ocene 9 albo 10, no moze jeden na 8-mke, ale ten kto to napisal, rapu nie rozumie. CHYBA TYLKO GO SŁUCHA, ALE NIE ROZUMIE. IDIOTA level hard.
OdpowiedzUsuńdzięki za konstruktywną krytykę :D
OdpowiedzUsuń