„Mama” zaczyna się od sceny, gdzie
ojciec zabiera swoje dwie córki i ucieka z domu. W pewnym momencie
wypada z trasy i rozbija swój samochód. Dociera do pewnej
opuszczonej chaty w lesie i tam próbuje zabić swoje córki.
Przeszkadza mu w tym duch. Okazuje się, że zabił on swoją żonę
i dwóch policjantów. Czemu to zrobił? Niestety nie zostaje to
wyjaśnione. Czemu miała służyć ta scena? Owy duch, który ocalił
dziewczynki, będzie im od tej pory towarzyszył.
Po pięciu latach, siostry zostają
odnalezione w lesie i trafiają w ręce brata swojego ojca.
Oczywiście przyprowadzą razem ze sobą ducha nazywanego przez nie
„mamą”. Z biegiem czasu zaczną się one przywiązywać do
dziewczyny swojego wujka, co wzbudzi zazdrość u „mamy”.
Obraz Andresa Muschietti nie jest
niczym oryginalnym w kinie grozy. To po prostu kolejna opowieść z
cyklu „duch straszy w domu”.
Kim jest tytułowa „mama” i
dlaczego zależy jej na dwóch siostrach, dowiemy się z czasem.
Niestety odpowiedź nie będzie niczym specjalnym. Samo dojście do
odpowiedzi również jest raczej średnio ciekawe. Wydaje mi się, że
reżyser dał do filmu zbyt wiele wątków, gdyż mamy motywy relacji
dziewczynek z dziewczyną ich wujka (ten zaś leży przez sporą
część filmu w szpitalu), psychologa przeprowadzającego liczne
zabiegi na dziewczynkach, który również jako pierwszy odkrywa
„mamę” i to kim była za życia. Mamy również wątek Jean
Podolski chcącej dostać opiekę nad siostrami. Ostatni wątek
twórcy mogli sobie podarować, gdyż jest zupełnie zbędny.
Sam film, jako horror niespecjalnie do
siebie przekonuje. Jest tutaj raptem kilka mroczniejszych scen grozy,
lecz nie są one również zbyt przerażające. Ponadto końcowe
wydarzenia mają więcej wspólnego z dramatem miłości dziewczynek
do „mamy” i do swojej nowej ciotki/matki. Przez to wszystko
produkcja chyba prędzej wzruszy niż przestraszy widza. Jakby tego
było mało, sam koniec może pozostawić u widza pewne pytania, lecz
niestety na nie nie dostaniemy odpowiedzi.
Mimo całej mojej krytyki „Mama”
nie jest aż tak zła, jakby mogło się wydawać. W porównaniu z
natłokiem przeróżnych horrorów, gdzie fabuła została wyraźnie
olana, film Muschiettiego nie wypada aż tak źle. Przynajmniej nie
ma bezsensownych scen, powodujących u widza zastanowienie, czy aby
na pewno wszystko z nim w porządku, bo produkcja przez niego
oglądana ma najwyższy poziom debilizmu. „Mama” aż tak słaba
nie jest. Co jest chyba plusem tego gatunku.
Moja ocena: 3/10