"Gran torino" 32 miejsce w rankingu Filmweb, 125 w rankingu imdb, zasłużenie? Oczywiście, że nie!
Największym plusem obrazu jest jego humor. I to w sumie wszystko za co można pochwalić ten filmu. Przyznam, że nieźle się uśmiałem na nim. Niestety fabuła jest prosta, naciągana i dosyć głupia.
Główny bohater to ponoć rasista. I nie byłoby w tym nic głupiego, gdyby nie fakt, że taki z niego rasista, jak z Supermana antagonista. Wystarczy, że jego sąsiedzi, których nie tolerował, gdyż byli Azjatami, mieli jakiś problem i już im pomaga. Yeah. Pytam się, to ma być rasizm? Skąd ta nagła przemiana? Dziwny z niego rasista skoro pomaga ludziom, których powinien nie tolerować. Równie dobrze Hitler po odwiedzeniu jakiegoś obozu koncentracyjnego mógł zacząć pomagać Żydom i zakończyć wojnę.
I to właśnie jest najgłupsza część tego filmu, a że jest to główny wątek obrazu, to całość leży.
Sama końcówka to typowo hollywoodzka papka. Idealna, aby wymusić na ludziach banalne wzruszenie.
Aż dziw bierze, że to film Clinta Eastwooda. No ale cóż, każdy ma wzloty i upadki.
Moja ocena 4/10